Recenzja z „Gazety Wyborczej”

Pierwsza z kulminacji dziesiątej edycji Wrocławskiego Festiwalu Gitarowego. Premiera koncertu podwójnego na gitarę i klarnet Marka Pasiecznego poderwała publiczność w Filharmonii Wrocławskiej do owacji na stojąco.

Pasieczny, 27-letni absolwent klasy gitary wrocławskiej Akademii Muzycznej i kompozytor samouk, od ponad dwóch lat student The Royal Scottish Academy of Music w Glasgow, jest na fali: jego utwory (nie tylko na gitarę, i nie tylko orkiestrowe) zamawiają muzycy w kilkunastu już krajach, niedawno wrócił z tournée po RPA, wkrótce wybiera się do Chin. Jego koncert podwójny na gitarę i klarnet, który w niedzielę zagrali Krzysztof Pełech, Jan Jakub Bokun i orkiestra kameralna Wratislavia pod dyr. Jana Staniendy, powstał specjalnie na zamówienie wrocławskiego festiwalu i zdążył już obrosnąć w środowiskową legendę. Był gotowy dawno temu, a wykonanie uniemożliwiały, mówiąc oględnie, kwestie techniczne. Wreszcie się udało. To dzieło – biorąc pod uwagę wiek Pasiecznego – w dobrym sensie młodzieńcze i może właśnie dlatego tak imponujące rozmachem oraz precyzją instrumentacji. A także rozsądnymi proporcjami między fragmentami filmowo-ilustracyjnymi (to ulubiona konwencja Pasiecznego), a tymi przywodzącymi na myśl abstrakcyjne dokonania kompozytorów ostatniego półwiecza (długi wstęp zagrany wyłącznie przez instrumenty perkusyjne, mroczne glissanda smyczków w trzeciej części). Znamienne, że w partyturze, napisanej przecież z myślą o solistach wirtuozach, bardzo dużo miejsca poświęcone zostało innym instrumentom: głównie perkusyjnym (łącznie z efektowną partią na – tak, tak – ogromny gong), ale też celeście i wiolonczeli. Solowe partie gitary i klarnetu Pasieczny wtopił w gęstą fakturę orkiestry i choć Pełech i Bokun, zamawiając ten koncert, marzyli pewnie o dużo dłuższych wirtuozowskich kadencjach, to narzekać na brak zajęcia nie mogą: ich partie są piekielnie trudne pod względem technicznym, często grane z maksimum ekspresji. Takim numerem – zwartym, rozpędzonym, dynamicznym – Pasieczny, Pełech i Bokun mogą podbić europejskie estrady. A że koncertów na ten skład instrumentalny w światowej literaturze historycznej i bieżącej jest jak na lekarstwo, ich szanse rosną.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Proudly powered by WordPress | Theme: Baskerville 2 by Anders Noren.

Up ↑